Początek
Po
długim pożegnaniu z rodziną i jeszcze dłuższej odprawie celnej wreszcie
dotarłam do poczekalni dla odlatujących. Kierowałam się w stronę małej kafejki
na lotnisku w Warszawie. Zamówiłam uwielbianą przeze mnie pepsi i spokojnie
usiadłam na małej pufie w rogu. Otworzyłam puszkę i wyjęłam z torebki podręczny
słownik japońskiego. Spojrzałam na pierwsze kartki. Wszystko wydawało się
proste dopóki nie uświadomiłam sobie jak podobne są do siebie niektóre wyrazy,
a jak odmienne mają znaczenie. Ze zniecierpliwieniem i irytacją odłożyłam go z
powrotem.
- Przecież prawie cały świat mówi po angielsku.
Poradzę sobie - to była właśnie moja myśl
w tamtej chwili. Nic głupszego. Przekonałam się o tym niewiele później.
Spojrzałam na zegarek, miałam jeszcze około pół godziny. Rozejrzałam się wokół.
Najpierw nie widziałam nic ciekawego, dopiero potem coś zauważyłam. Na okrągłej
kanapie owiniętej wokół słupa siedziała grupka Japończyków. W tym obrazku było
coś dziwnego. Nie mogłam rozgryźć co to jest. Porównałam jedną dziewczynę do
mnie i zdałam sobie sprawę z różnicy. Skośnooka nastolatka siedziała
wyprostowana z głową ku dołowi, dłonie położone na kolanach, nogi idealnie pod
kątem dziewięćdziesięciu stopni. Za to ja byłam praktycznie położona na pufie,
noga na nogę, podpierałam głowę ramieniem i wykręcałam ją w różne strony niegrzecznie
obserwując innych. Z moich obserwacji wynikało, że w porównaniu z Japończykami
jestem niewychowaną dziewuchą. W dodatku wszystkie twarze obcokrajowców
oświetlony były przez wyświetlacze komórek. Na szczęście nie tylko ja tak się
zachowywałam. Polacy wyglądali podobnie do mnie. Ulżyło mi.
Moje rozmyślania przerwał komunikat.
-Pasażerów podróżujących do Tokio lotem numer
pięćdziesiąt dwa prosimy o zgłoszenie się do bramki numer trzy.
Była godzina dwudziesta druga. Podniosłam się z
miejsca, wyrzuciłam puszkę i idąc w stronę wyznaczonego miejsca szukałam
paszportu i biletu. O dziwno tym razem nie miałem problemu ze znalezieniem ich.
Spokojnie mnie sprawdzono, a następnie przeszłam długim korytarzem do samolotu.
Byłam jedną z pierwszych osób. Ekipa stewardes przywitała mnie z uśmiechem i
wskazała miejsce. Bez pośpiechu usiadłam
, zapięłam pasy bezpieczeństwa zanim przypomniał o tym pilot i zawiesiłam wzrok
na migających światłach zza szyby. Oto się zaczęło. Samolot powoli ruszył.
jejku pokochałam od samego początku jest super
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba! Przez takie komentarze mam ochotę pisać dalej i nabiera to wszystko sensu. Aż mam łzy w oczach! Dziękuję bardzo!
UsuńJej!!! Czekam na dalsze cześci/rozdziały. Nie znam cie ,ale jesteś super skoro masz tak na bani by pisać (oczywiście w pozytywnym znaczeniu)
OdpowiedzUsuńJa Ciebie też nie znam, ale strasznie mi miło, że Ci się podoba :D Nigdy nie zapomnę tego komentarza xD Dziękuję!!
UsuńMasz dobre wyczucie słowa. Podobają mi się twój sposób konstrukcji zdań, przyjemnie i łatwo się je czyta. To rzadkie u początkujących, a więc świadczy o twoim talencie. ;) Na razie wrzuciłaś zbyt małe "rozdziały" (postaraj się udostępniać większe objętościowo fragmenty, pls. Albo przynajmniej krótkie ale często, coby nam się o tobie nie zapominało ;p) żeby to jakoś merytorycznie ocenić, spróbuję to zrobić za jakiś czas. Dziś tylko mała wskazówka: nie warto dokładnie opisywać każdej czynności bohaterki jeżeli nie wnosi ona niczego do fabuły ani nie buduje klimatu, emocjonalnej otoczki itd.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ChudyWoody z talk.io ;)
PS Jakbyś szukała kogoś do swojego zespołu korektorów (żeby uniknąć takich brzydkich cosiów jak w moim pierwszm zdaniu) to ja się piszę! ;]
Usuń*Drugim! Kurde! Idę spać bo już nie szczymie...
UsuńTwoje zdanie wiele dla mnie znaczy! Nie chcę dodawać za szybko. Może jeden rozdział w tygodniu. Co za dużo to nie zdrowo ;3 Następne rozdziały będą znacznie dłuższe, cierpliwości :D Co o zespołu korektorów.. Byłbyś jedyny! I pewnie po prostu chcesz dostać wcześniej opowiadanie ;p Żart. Dzięki wielkie za szczery komentarz!
Usuń